2 SIERPNIA

PIĄTEK, Dzień powszedni
albo wspomnienie św. Euzebiusza z Vercelli, biskupa
albo wspomnienie św. Piotra Juliana Eymarda, prezbitera

EWANGELIA - Mt 13, 54-58 (Jezus nie przyjęty w Nazarecie)

Jezus, przyszedłszy do swego rodzinnego miasta, nauczał ich w synagodze, tak że byli zdumieni i pytali:
«Skąd u Niego ta mądrość i cuda? Czyż nie jest On synem cieśli? Czy Jego Matce nie jest na imię Mariam, a Jego braciom Jakub, Józef, Szymon i Juda? Także Jego siostry czy nie żyją wszystkie u nas? Skądże więc ma to wszystko?» I powątpiewali o Nim.
A Jezus rzekł do nich: «Tylko w swojej ojczyźnie i w swoim domu może być prorok lekceważony». I niewiele zdziałał tam cudów z powodu ich niedowiarstwa.

MEDYTACJA

Jezus zaczyna swą działalność misyjną od Jeziora Galilejskiego i Kafarnaum. Z nauczaniem i znakami chodzi po całej Galilei. Nie pomija także swojej rodzinnej miejscowości...

Jezus przychodzi z misją. Głosi Boże królestwo. Towarzyszą temu niezwykłe cuda. Powoduje to zachwyt i zdumienie wśród ludzi. Dostrzegają oni niezwykłość Jego nauczania oraz przynoszenie ulgi w cierpieniach i chorobach. W wielu miejscach jest to powodem zbierania się tłumów wokół Jezusa...

Jednocześnie w rodzinnej miejscowości Jezus nie uczynił zbyt wielu cudów. Jego słowa i działania zostały ocenione przez pryzmat Jego rodziny. Dla miejscowych to 'zwykły' człowiek, krewny 'zwykłych' ludzi. Żył przy nich od dziecka, dzieląc z nimi ten sam los. To powód ich wątpliwości...

Czasami wydaje się nam, że doświadczenie bliskości Jezusa, bycie świadkiem Jego słów i cudów, ‘namacalność’ Jego osoby, wystarczyłaby nam, żeby uwierzyć. W dzisiejszej Ewangelii widzimy, że wiara w Jezusa wymaga jednak czegoś więcej. Bliscy odrzucili Jezusa właśnie dlatego, że Go widzieli, słyszeli, dotykali, byli świadkami cudów...

Wątpliwość jest czymś naturalnym w wierze. Dotyka nas na różne sposoby w życiu. Jesteśmy wezwani, aby uwierzyć w Pana i Zbawiciela przechodząc przez wątpliwości własnych wyobrażeń, oczekiwań, lęków, pokus, zranień a nawet grzechów...

Powątpiewanie bliskich jest bolesną raną. Wielu nie jest w stanie przez długi czas, a nawet całe życie, wyzwolić się z odrzucenia, powątpiewania o sobie. Zostawia to bolesne rany. Jezus rozumie ból odrzucenia, tego, którego doświadczamy sami i tego, które sami wyrządzamy innym...

-Gdy zmieniamy się na lepsze, zaczynamy żyć bardziej ewangelicznie, to ci, którzy nas znają, nie dowierzają i mówią: 'coś taki święty się zrobił nagle', 'daj spokój', 'to niemożliwe, aby taki zmienił się'. Przy okazji obserwują, na jak długo wystarczy nam sił i zapału. To naturalne, że najbliżsi muszą przekonać się, zobaczyć, czasem wystawiając na próbę, czy aby jest tak na pewno. Ten proces potrzebuje czasu. My zaś róbmy swoje...

Trwałość budynków, finansów, zdrowia, relacji, nadziei. Czasami chcemy, by coś trwało, a czasami nie chcemy. Czasem zależy od nas dużo, czasem niewiele. Czasem nic. Stąd te wszystkie zabezpieczenia finansowe i emocjonalne, ostrożność i nieuchronna 'czarna godzina'...

Słowo Boże trwa na wieki. Ta trwałość jawi się jako coś, na czym można się oprzeć. Choćby nawet zbudować własne życie. Tyle tylko, że potrzeba wiary. Tego 'odcinka' więzi, który buduje się od naszej strony. Potrzeba decyzji...

Słuchanie swoich bywa najtrudniejsze. Znamy ich za dobrze, pamiętamy wzloty i upadki, świetne pomysły, z których nigdy nic nie wynikło. Ale może dać też zupełnie nowe perspektywy, których nikt by się nie spodziewał...

Czasem podważanie autorytetu mówcy to rekcja obronna. Czujemy, że jego słowo nas porusza, wzywa do nawrócenia, a ponieważ się do tego nie spieszymy, lepiej podawać w wątpliwość kondycję nauczającego...

Jezus nie ma trudności ze swoim pochodzeniem ani z krewnymi, wypełnia swoją misję niezależnie od tego, czy jest przyjmowany, czy nie. Jak mieszkańcy Nazaretu, tak i my, gdy nie wierzymy, nie przyjmujemy, to sami na tym tracimy...

...Jezu, proszę o serce rozpalone miłością do Twojego słowa i uwolnienie od rutyny... Proszę o łaskę uznania Ciebie w Twoim człowieczeństwie i ubóstwie... Dziękuję, że jesteś ze mną w każdej trudności, pokusie i wyzwaniu...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

FRIDAY, Weekday
or commemoration of St. Eusebius of Vercelli, bishop
or commemoration of St. Peter Julian Eymard, priest

GOSPEL - Mt 13, 54-58 (Jesus not accepted in Nazareth)

When Jesus came to his native city, he taught them in the synagogue, so that they were astonished and asked, "Where did this wisdom and miracles come from? Is not this the carpenter's son? Isn't his mother's name Mary, and aren't his brothers James, Joseph, Simon, and Judas? And aren't his sisters all here with us? Whence then has he all these things?" And they were disbelieving about him.
And Jesus said to them, "A prophet is despised only in his own country and in his own house." And he did few miracles there because of their unbelief.

MEDITATION

Jesus begins his missionary activity from the Sea of ??Galilee and Capernaum. With teaching and signs he goes throughout Galilee. He does not leave out his hometown either...

Jesus comes with a mission. He proclaims the kingdom of God. This is accompanied by extraordinary miracles. This causes delight and amazement among people. They notice the extraordinary nature of his teaching and the relief of suffering and illness. In many places this is the reason for crowds to gather around Jesus...

At the same time, in his hometown Jesus did not perform too many miracles. His words and actions were assessed through the prism of his family. For the locals he is an 'ordinary' man, a relative of 'ordinary' people. He lived with them from childhood, sharing the same fate with them. This is the reason for their doubts...

Sometimes it seems to us that the experience of Jesus' closeness, being a witness to his words and miracles, the 'tangibility' of his person, would be enough for us to believe. In today's Gospel we see that faith in Jesus requires something more. Those close to us rejected Jesus precisely because they saw Him, heard Him, touched Him, witnessed miracles...

Doubt is something natural in faith. It affects us in various ways in life. We are called to believe in the Lord and Savior, passing through the doubts of our own ideas, expectations, fears, temptations, wounds and even sins...

The doubt of loved ones is a painful wound. Many are unable for a long time, or even their entire lives, to free themselves from rejection, doubt about themselves. It leaves painful wounds. Jesus understands the pain of rejection, the one we experience ourselves and the one we inflict on others...

-When we change for the better, we begin to live more evangelically, those who know us do not believe and say: 'something so holy suddenly became', 'give it a rest', 'it is impossible for such a person to change'. At the same time, they observe how long our strength and enthusiasm will last. It is natural that our loved ones need to convince themselves, see, sometimes putting them to the test, whether this is really the case. This process takes time. Let us do our part...

The durability of buildings, finances, health, relationships, hope. Sometimes we want something to last, and sometimes we don't. Sometimes a lot depends on us, sometimes little. Sometimes nothing. Hence all these financial and emotional safeguards, caution and the inevitable 'dark hour'...

The Word of God lasts forever. This durability seems like something you can rely on. Even if it's to build your own life. The only thing is that you need faith. That 'section' of the bond that is built from our side. The need for a decision...

Listening to your own people can be the hardest part. We know them too well, we remember the ups and downs, the great ideas that never came to anything. But it can also give completely new perspectives that no one would expect...

Sometimes questioning the authority of the speaker is a defensive reaction. We feel that his word moves us, calls us to conversion, and since we are not
in a hurry to do so, it is better to question the condition of the teacher...

Jesus has no problems with his origins or relatives, he fulfills his mission regardless of whether he is accepted or not. Like the inhabitants of Nazareth, we too, when we do not believe, do not accept, lose out...

...Jesus, I ask for a heart fired with love for your word and liberation from routine... I ask for the grace to recognize you in your humanity and poverty... Thank you for being with me in every difficulty, temptation and challenge...

 

 

 

 

Flag Counter