6 LUTEGO
NIEDZIELA, Piąta Niedziela zwykła EWANGELIA - Łk 5, 1-11 (Cudowny połów ryb i powołanie apostołów) Pewnego razu – gdy tłum cisnął się do Jezusa, aby słuchać słowa Bożego, a On stał nad jeziorem Genezaret – zobaczył dwie łodzie stojące przy brzegu; rybacy zaś wyszli z nich i płukali sieci. Wszedłszy do jednej łodzi, która należała do Szymona, poprosił go, żeby nieco odbił od brzegu. Potem usiadł i z łodzi nauczał tłumy. MEDYTACJA Prośba Jezusa była zaskakująca. Naturalną reakcją Piotra było jej podważenie. Nie potrzebował jednak dużo czasu, by zmienić zdanie. Okazało się, że z tej prośby wynikło więcej. Obudziło w Piotrze potrzebę odpowiedzi i zmotywowało jego serce do działania... To, co wydarzyło się po spełnieniu prośby Jezusa, było jeszcze bardziej zaskakujące. Przerosło oczekiwania Piotra. Na szczęście byli z nim towarzysze, jego wspólnota... Łaska, którą daje nam Bóg, często nas przerasta, rozlewa się na naszych bliskich. Decyzje pojedynczego człowieka mają swoje konsekwencje dla życia Kościoła. Bóg zaprasza nas, byśmy byli narzędziem Jego miłości... Bóg, zapraszając nas do różnych dzieł i stawiając przed nami wyzwania, daje nam też wsparcie potrzebne do ich wykonania... Jezus wszedł do łodzi, która była własnością Szymona. Z tego miejsca nauczał tłumy. Łódź stała się amboną, miejscem głoszenia Słowa Bożego. Nasze domy, szkoły i zakłady pracy mogą być również taką "łodzią", punktem przekazywania Dobrej Nowiny... Piotr najpierw pozwolił Jezusowi wejść do swojej łodzi. Potem słuchał Jego nauczania. Następnie był Mu posłuszny i wypłynął na głębię, wbrew ludzkiemu rozsądkowi. To odmieniło jego życie. Z rybaka ryb stał się rybakiem ludzi, z grzesznika - świętym i skałą wśród Apostołów... Życie każdego z nas może odmienić się, podobnie jak życie Piotra. Wystarczy pójść w jego ślady. Najtrudniej zawsze wykonać pierwszy krok i pozwolić Jezusowi wejść do naszej "łodzi", to znaczy zaprosić Go realnie do własnego życia... Najpierw rodzony brat Andrzej zaprowadził Piotra nad Jordan do Jezusa. I nic. Drugi raz Jezus przyszedł do domu Piotra i uzdrowił jego teściową. I znów nic. Dopiero za trzecim razem, gdy zarzucił sieci do jeziora, Piotr uwierzył... Bóg jest dobry i postępuje czasem z nami tak, jak z Piotrem. Nie zniechęca się nami, naszymi „nie” i ciągle nas szuka. Powołuje do przerastających, w naszym odczuciu, spraw... Piotr w końcu przełamał się i oddał w ręce Jezusa. Zmieniał się, nawracał, powoli, czasami nawet zawodził, ale stał się pierwszą głową Kościoła. Spróbujmy, Wielki i potężny Bóg. To ten sam, który kiedyś w Betlejem urodził się jako człowiek. Ten sam, który był na weselu w Kanie, który nauczał i uzdrawiał, ten sam, którego zabili, a który zmartwychwstał. Ten sam, który ciągle jest blisko nas... Wielki i potężny Bóg dla nas stał się Chlebem, jest w swoim słowie, w Kościele, w drugim człowieku. Do skończenia świata. A potem będziemy Go oglądać twarzą w twarz... To niesamowita łaska, że my, zwyczajne stworzenia, możemy żyć w takiej bliskości Wszechmocnego Boga. Dla niego naprawdę jesteśmy ważni. Każdy z nas... "Uciekaj od zręcznej rozgrywki, miej przezroczyste serce. Nie posługuj się sumieniem bliźniego. Z jego niepokojów nie czyń środka urzeczywistniania swych planów" (Brat Roger)... W chwilach zwątpienia w swoją misję warto wracać do początku, do źródła, aby tam szukać umocnienia. Każde powołanie oznacza wybór określonej drogi. W każdym powołaniu przychodzą trudne chwile, zwątpienia i niepowodzenia. Przychodzą ciemne noce, gdy wydaje się nam, że dzieło naszego życia jest zmarnowane. Wtedy zaczynamy układać alternatywne scenariusze w stylu: „Mogłem przecież inaczej wybrać”... Ratunkiem zawsze są słowa Pana: „Nie bój się”. I powrót do pierwszej deklaracji: „Na Twoje słowo, Panie”... Powołanie, nie tylko kapłańskie, jest w istocie odpowiedzią na słowo Boga. W Kościele wciąż rozbrzmiewa słowo Boże. Ono jest racją, fundamentem istnienia Kościoła. To Słowo, które stworzyło świat, stało się ciałem i zamieszkało wśród nas... Słowo czyni z ludzi Kościół, buduje żywą świątynię Boga. To Słowo czyni z nas nowych ludzi, uczniów – misjonarzy, którzy mają zwiastować ludziom, że ich ojczyzną jest niebo, choć nie znamy ciężaru powołania w chwili, gdy je podejmujemy... Jezus, prosząc nas o udział w swojej misji, nie daje nam tylko zadania do wykonania, ale daje nam udział w swoim życiu. To jest słowo przymierza. Nie jesteśmy tylko jego „robotnikami”, ale przyjaciółmi. To miłość nas wzywa i o nią chodzi... Jak Piotr, czujemy się niegodni i grzeszni. Wolimy, jak ryby, pozostać w swoim jeziorze. Nie chcemy zostać złowieni, bo lękamy się o to, że bez „naszej wody” zginiemy... Żyjemy zanurzeni w kulturze, która nie sprzyja ofiarowaniu swojego życia Bogu i innym. Co gorsza, w samym Kościele osłabła wiara w sens łowienia ludzi dla Jezusa. Ale Pan wciąż idzie brzegiem jeziora, szuka pomocników i przyjaciół, zaprasza... Bóg ciągle szuka ludzi, którzy pokonując lęk i presję świata, odważą się zaufać Jego wezwaniu i postawią wszystko na jedną kartę. Miejmy nadzieję, że ich znajdzie... ...Jezu, daj mi serce otwarte na Twoją wolę, głodne Twojego słowa... Niech przenika mnie pragnienie pójścia za Tobą i pozostawienia tego, co mnie od Ciebie oddala... Proszę o głęboką przyjaźń z Tobą i całkowite zaufanie Tobie...
|