4 PAŹDZIERNIKA
PONIEDZIAŁEK, Wspomnienie św. Franciszka z Asyżu EWANGELIA - Łk 10, 25-37 (Przypowieść o miłosiernym Samarytaninie) Oto powstał jakiś uczony w Prawie i wysławiając Jezusa na próbę, zapytał: „Nauczycielu, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” MEDYTACJA Sensem życia jest miłość w potrójnym wymiarze: Boga, bliźniego i siebie. Nie można kochać Boga miłością sentymentalną lub uczuciową. Bóg pragnie, byśmy kochali Go całym sercem, duszą i umysłem... Nie jest możliwe kochać Boga i bliźniego, nie kochając siebie. W pierwszej kolejności trzeba z czułością zaopiekować się sobą, pozwolić sobie na okazanie miłosierdzia i zrozumienia oraz zadbać o potrzeby swojego serca... Jeśli jesteśmy uważni na potrzeby i poruszenia własnego serca, to zauważymy potrzeby drugiego człowieka. Kiedy troszczymy się o siebie, to spotykając drugiego człowieka, zauważymy go i zatroszczymy się o niego, bo nasze serce będzie wrażliwe na jego krzywdę i potrzeby... Pytanie o miłość bliźniego nie jest pytaniem retorycznym. Odpowiedź na nie powinna mieć swój dalszy ciąg w postaci czynów wyrażających miłość... Najpierw należy poznać prawdę o bliźnim i o dobru, które powinniśmy mu świadczyć, następnie poznaną prawdę czynić z miłością. Zarówno prawda bez miłości, jak i miłość bez prawdy, są pozbawione sensu... Często manipuluje się ludzkim współczuciem, by wymusić tolerancję dla praktyk opartych na kłamstwie o ludzkim życiu lub o ludzkiej miłości. Tym bardziej powinniśmy poznawać prawdę i w miłości prezentować ją światu... Ludzi można mijać, albo ich dostrzegać i wczuwać się w ich sytuację. To pierwsze nic nie kosztuje, to drugie czasami kosztuje wiele. Jednak bliskość z ludźmi jest niesamowitą wartością. Warto za nią dać wiele, warto dla niej wiele stracić... Jeżeli chcemy żyć wiecznie, musimy zdecydować się dostrzegać ludzi i wczuwać się w ich sytuację. Nie dlatego, że tak postanowił Bóg, ale dlatego, że życie wieczne w Niebie jest życiem w wielkiej bliskości ze wszystkimi, którzy tam się znajdą... Jeśli ktoś omija ludzi z daleka, albo zbliża się do nich o tyle, o ile mogą mu coś dać, to, tak naprawdę, rezygnuje z Nieba, bo rezygnuje z bliskości z ludźmi... Kapłan i Lewita byli zapatrzeni w siebie, w swoje kariery i nie mieli wzroku, który pozwalałby im spojrzeć na innych i ich rany, dostrzec ich potrzeby. Miał go jednak Samarytanin, w tamtejszych czasach traktowany jako gorsza odmiana Żyda... To wielkość Boga, że czynienie dobra, bycie miłosiernym, nie jest zarezerwowane tylko dla chrześcijan, nawet tych najbardziej gorliwych. Uczmy się od innych, jeśli nas w tym wyprzedzają. Pamiętajmy, że bliźnim, którego mamy miłować, jest każdy, bez wyjątku. Otwórzmy tylko oczy... Dużo obojętności wokół nas. Tak bardzo nam wszystkim potrzebna jest postawa miłosiernego Samarytanina. Bo na pytanie, co mamy czynić, aby osiągnąć życie wieczne, odpowiedź znajdujemy właśnie w postawie miłosiernego Samarytanina... Widząc człowieka potrzebującego, powinniśmy przyjść mu z pomocą, niezależnie od tego, kim jest. Ale Jezus w tej przypowieści nie tylko chce nas pouczyć. To On ukrywa się, a jednocześnie odsłania, w postaci dobrego Samarytanina... Pierwszym, którego naprawdę głęboko dotyka nasze cierpienie, jest Jezus. On nie mija nas obojętnie, ale z największą troską i czułością bierze nas na ręce ...Boże, proszę o łaskę miłosierdzia i empatii, aby w moim sercu zapanował spokój tam, gdzie go jest za mało... Proszę o serce hojne, zdolne do miłości...
|