19 STYCZNIA

SOBOTA, Wspomnienie św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa

EWANGELIA - Mk 2, 13-17 (Powołanie Mateusza)

Jezus wyszedł znowu nad jezioro. Cały lud przychodził do Niego, a On go nauczał. A przechodząc, ujrzał Lewiego, syna Alfeusza, siedzącego w komorze celnej, i rzekł do niego: «Pójdź za Mną». On wstał i poszedł za Nim.
Gdy Jezus siedział w jego domu przy stole, wielu celników i grzeszników siedziało razem z Jezusem i Jego uczniami. Było bowiem wielu, którzy szli za Nim. Niektórzy uczeni w Piśmie spośród faryzeuszów widząc, że je z grzesznikami i celnikami, mówili do Jego uczniów: «Czemu On je i pije z celnikami
i grzesznikami?»
Jezus usłyszał to i rzekł do nich: «Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają. Nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników».

MEDYTACJA

Jezus siada do stołu z różnymi ludźmi. Jego postawa jest przejawem niezwykłej otwartości. Ukazuje, że Bóg nie stroni od relacji z człowiekiem, niezależnie od jego grzeszności. Zabiega o zbawienie każdego człowieka.

Upodleni grzechem uważamy się za niegodnych bycia z Jezusem. Faktycznie, nie zasługujemy, by Bóg nas kochał. Na szczęście, nie musimy zasługiwać. Miłość Boga jest miłosierna, bezinteresowna, darmowa i wierna.

Jezus nie przyszedł do zachłyśniętych sobą i swoją doskonałością, nie przyszedł do tych, którzy perfekcyjnie przestrzegają przykazań. On przyszedł jako Lekarz do chorych, jako Pasterz, by szukać zaginionej owcy.

Jedną z istotnych cech Jezusa jest to, że nie dzieli ludzi na dobrych i złych. On naucza nas, że nigdy nie będziemy dobrzy, jeśli nie zrezygnujemy z dzielenia ludzi na te dwie kategorie.

Przemianę wewnętrzną, której wszyscy potrzebujemy, trzeba zacząć od zaprzestania dzielenia ludzi na złych i dobrych. Póki dzielimy, nie jesteśmy zdolni do miłości. Miłość bowiem nie zna tych dwóch kategorii ludzi. Miłość chce zawsze pomagać.

Nie ma ludzi dobrych i złych. Są tylko chorzy, na grzech, i zdrowi. Jezus zaprasza każdego do stania się Jego uczniem. Nikogo nie wyklucza.

Faryzeusze uważali siebie za sprawiedliwych. Nie uznawali swojej grzeszności. Zauważali u innych zło, którego u siebie nie widzieli. Nie rozumieli, że Jezus przyszedł do upadłej ludzkości, by pomóc jej odzyskać duchowe zdrowie.

Jeśli uważamy się za zdrowych, nie szukamy pomocy lekarza. Nie zauważamy swojej choroby, która z każdym dniem może coraz bardziej się rozwijać. Podobnie jest z chorobą duszy, czyli grzechem.

Jeśli będziemy, jak faryzeusze, uznawać siebie za świętych, nie będziemy szukać Jezusa, by nas uleczył, ale co najwyżej, by nas pochwalił...
Do której postawy jest nam bliżej – grzesznika, czy faryzeusza?

Jezus nikogo nie wyklucza z przestrzeni miłosierdzia i przebaczenia. Nie kieruje się ludzką opinią. Patrzy głęboko w ludzkie serce. Bo wierzy w człowieka
i w jego przemianę. To trudna katecheza dla naszej mentalności. Katecheza, która burzy nasze ludzkie stereotypy.

Zastanówmy się, czego jest teraz więcej w naszym sercu, wdzięczności czy prośby, porozmawiajmy o tym z Bogiem, odnieśmy to do swoich planów na najbliższy czas oraz prośmy o głęboką wiarę i radość, że Jezus powołał nas, abyśmy byli z Nim...

 


Flag Counter